Jedno spojrzenie na ciało chłopaka, wywołało u mnie lawinę emocji.Tak bardzo chciałam się do niego przytulić, by poczuć czyjąś bliskość. Z drugiej strony jednak bałam się to zrobić. Moja postawa mogłaby być zbyt nachalna. W sumie gdyby bardziej się zgłębić w moje wnętrze, już tak się czułam. Każdy pewniejszy ruch, każde zbliżenie było wywołane przez moją osobę. Jednak dlaczego? Tego nie potrafiłam zrozumieć. Łzy napłynęły do moich oczu, w momencie gdy służka przyniosła ubrania, jednak w zupełności nie było to wywołane nią. W tamtym momencie przypomniała mi się chwila słabości sprzed parudziesięciu minut, gdy to nie mogłam liczyć na niczyje wsparcie. Rzuciłam się w stronę łazienki, po drodzę zabierając przeznaczone dla mnie ubrania. Zamknęłam na klucz drzwi prywatnego pomieszczenia, by spojrzeć sobie samej prosto w oczy. Dłonie swobodnie ułożyłam na umywalce, obserwując każdy centymetr mojej twarzy.Łzy spływały po policzkach, praktycznie niezauważalne na skórze mokrej od deszczu. Niesforne kosmki które wypadały z mojego kucyka, wyglądały dość niedbale, lecz tylko one... Czyżby to z powodu mojego wyglądu nie brał na siebie inicjatywy? Chyba tak... A może jednak to mój niespotykany charakter? Praktycznie nie przysługujący władcy. Co będziemy się oszukiwać, mógł spokojnie powiedzieć, ze jestem dla niego nie wystarczająca. Jak przystojny książę mógłby zakochać się w pospolitej wiedźmince, która ledwo co zna się na królewskich manierach. Rozpięłam koszule, odkładając ją na bok, tak samo postępując z całą mokrą garderobą. Udało mi się wysuszyć włosy by zaraz po tym zająć się delikatnym makijażem. Może nie potrafiłam tyle co moja stylistka z pałacu, jednak nie było mi to obce. Dlatego tez, podkreśliłam moje atuty. Zaakcentowałem oczy, jak i również usta - delikatnym błyszczykiem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, drżącymi ze stresu rękami związując przednie kędziorki z tyłu. Odzież która została mi przyniesiona, ani trochę mnie nie zdziwiła. Elegancka czarna bluzka jak i biały płaszcz, idealnie komponowała się z czarnymi jeansami. Ostatnie poprawki w lustrze, odrobina pudru i byłam gotowa. Nacisnęłam klamkę, pchając dość mocno drzwi, słysząc wołanie na kolacje. Ustalam obok narzeczonego, praktycznie unikając jego wzroku, by nie rozkleić się ponownie.
- Idziemy? - zapytałam cicho, lekko drżącym głosem, by po chwili w paru krokach, znaleźć się przy wyjściu.
<Abelard?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz