Ostatecznie Zdrajca ustąpił. Aelin pomogła jej usiąść i oprzeć się o drzewo, po czym sprawnie rozplątała opatrunki. Syknęła, widząc jak paskudnie zaczyna paprać się rana.
- Widzisz? – Białowłosa wytarła nieco ranę z ropy, po czym zawinęła ją ponownie świeżym materiałem. – W takim stanie nie możesz podróżować.
- Wystarczy zmienić opatrunek – odparła ze stoickim spokojem, dziewczyna.
- Dzisiaj mogę go zmienić, jutro, może pojutrze... ale jeśli potem nie będzie żadnej poprawy, tylko będzie jeszcze gorzej? – Ae spojrzała towarzyszce w oczy.
- Dzisiaj wystarczy. – Zdrajca była poważna. – Jutro będę się martwić o jutro. W międzyczasie wszystko może się rozwiązać w taki czy inny sposób.
- Musimy się gdzieś zatrzymać na kilka dni albo wszystko się rozwiąże w najgorszy możliwy sposób i to już niedługo. Cały czas mówisz o poderżniętym gardle, zatem wskaż mi miejsce, które tym nie grozi. – Elfka była stanowcza i zdecydowana dojść wreszcie do jakiegoś porozumienia.
- Nie wiem czy istnieje dla mnie bezpieczne miejsce – stwierdziła czarnowłosa, bez cienia zadumy nad sensem istnienia czy swoją obecną sytuacją. Po prostu stwierdziła fakt, z którym musiała już wędrować od jakiegoś czasu. Być może od bardzo długiego czasu.
- Zawsze jest jakieś bezpieczne miejsce – odparła Ae, kończąc zawiązywać świeży opatrunek.- Właściwie, to jest jedno, w którym mogłybyśmy zaszyć się na jakiś czas, jednak nie mogę zdradzić ci jego lokalizacji. Musiałabyś mi na jakiś czas zaufać i dać się prowadzić z zawiązanymi oczyma.
Zdrajca obrzuciła dziewczynę badawczym spojrzeniem, żeby się upewnić, że nie żartuje, nie kłamie ani nie zmyśla. Nie była w stanie dostrzec nic takiego, jednak przenikanie cudzych intencji nie było jej najmocniejszą stroną. Wykonywanie rozkazów tego nie wymagało. Z drugiej strony jaki cel miałaby dziewczyna w okłamywaniu jej? W końcu i tak jest praktycznie zdana na jej łaskę i niełaskę. Z powodu głupiej bójki. Jakim skończonym idiotą trzeba być, żeby tak skończyć po tak prostym zadaniu?
- Zgoda – ostatecznie oznajmiła czarnowłosa. – Jednak ostatecznie sama ocenię, czy jest...
- Jest bezpieczne – ze znużeniem odpowiedziała białowłosa, składając czysty kawałek materiału. – Lepiej ruszać od razu. To kawałek stąd, a ty nie możesz poruszać się zbyt szybko.
Aelin założyła materiał na oczy Zdrajcy i pomogła jej stać. Nic nie widząc i czując narastającą świadomość swojego ciała i bólu, odczuwanego w boku, czarnowłosa ruszyła przed siebie, prowadzona przez jasnowłosą przewodniczkę do tego tajemniczego, bezpiecznego miejsca.
Podróż faktycznie trwała długo, choć gdyby zmierzyć dystans przebyty przez dziewczyny, to wcale nie byłby on zbyt duży. Nawet wliczając w to moment, w którym jakiś miły drwal (to musiał być miły drwal, bo kto inny?) podwiózł je kawałek na swoim wozie do wożenia drewna. Na sam koniec obie dziewczyny przecisnęły się kolejno przez jakąś dziurę i jeszcze dobrych kilka minut szły w spokojnej ciszy lasu, nim Ae wepchnęła Zdrajce do miejsca, które wydawało się przytulną, zamkniętą przestrzenią, a potem mówiąc „uwaga na stopnie” wprowadziła na wyższe piętro. Dopiero tam ściągnęła jej z oczu przepaskę i usadziła na plecionym z wikliny łóżku.
- Gdzie jesteśmy? – Zdrajca marszcząc brwi rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko tutaj wyglądało jak ręcznie robione z tego, co dostarczał las – lian, drewna, wikliny, szyszek, żołędzi i dziwacznie rozczapierzonych korzeni.
- W bezpiecznym miejscu – zapewniła Aelin. – Połóż się, muszę przemyć twoją ranę.
- Nie wygląda bezpiecznie – zauważyła czarnowłosa, a czarny kruk pojawił się w niewielkim, okrągłym okienku i zakrakał. Zdrajca znieruchomiała, po czym spojrzała na Elfkę, stojącą przed nią ze stanowczą miną.
- To jest Eske, prawda? – spytała cicho Zdrajca.
(Aelin? Pozostawiam tobie wybór czy jest, czy wywiozłaś mnie gdzieś indziej :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz