Kolejna z nieznanych mi posiadłości, przez które dostawałem dreszczy. Nie wiem dlaczego, ale wzbudziła ona we mnie lęk. I to nie ten pozytywny, gdy wraz z przyjaciółmi wymieniałem się przeróżnymi strasznymi opowiastkami, lecz ten drugi- będący ostatnią prostą do posmakowania strachu. Do tego doszło jeszcze zachowanie mojej towarzyszki, która przez cały czas zdawała się przebywać w miejscu oddalonym o lata drogi od chwili obecnej. Zupełnie jakby ukrywała przede mną coś wprost przerażającego. Coś, o czym nigdy nie powinienem się dowiedzieć. Tylko dlaczego? Może przez to, że nasza znajomość trwa tak krótko, a jednak wiele już się pomiędzy nami wydarzyło. Obdarzyłem ją zaufaniem już na samym początku, idąc za nią w lesie, poprzez wyruszenie we wspólną podróż, aż po ukazanie swego drugiego oblicza. Jeszcze kilka minut temu, jadąc za nią, słyszałem cichutkie pociąganie nosem, jednak nie miałem na tyle odwagi, by podjechać do niej i pomóc. Zachowałem się jak tchórz, bojąc się odrzucenia. Więc, gdy złapała mnie za dłoń, odrzuciłem ją. Tak po prostu, jak największa szumowina. A jednak zamiast tego, objąłem ją ręką w talii, przybliżając do siebie. Pragnąłem znów poczuć ciepło bijące od Nifenye, ten słodki zapach przywodzący mi na myśl dom. Poruszyłem kciukiem, gładząc poły jej odzienia, delikatnie łaskocząc skórę pomiędzy tę kilkumilimetrową barierę. Chyba nie powinna być na mnie zła za tak śmiały czyn, wszak oficjalnie byliśmy narzeczonymi, osobami, które miały razem spędzić resztę życia.
— Wiesz, mógłbym spać nawet na gołej ziemi.— Zaśmiałem się pod nosem, dostosowując tempo chodu do jasnowłosej.— Ale najważniejsze, by tobie było maksymalnie wygodnie. Postaram się, byś zawsze czuła się bezpiecznie, nieważne, ile by mnie to kosztowało. Przysięgam na honor mego rodu, Jasnowłosa Nimfo. A tak poza tym... To jestem potwornie głodny. Zjadłbym konia z kopytami. Znaczy... Bez obrazy, chłopcy!— Odwróciłem głowę, by spojrzeć na dwa rumaki ociekające deszczówką. Jak zmokłe psy.
⦓NIFENYE?⦔
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz