Przepchnąwszy się między członkami Linde Kirisse w końcu dostrzegłam znajomy, postrzępiony tobołek. Jednak jego właściciel gdzieś zaginął. Burknąwszy parę nieprzychylnych słów na temat mężczyzny, przycupnęłam przy jego rzeczach, spokojnie czekając. Wypadało zdać raport chociaż zastępcy, skoro dowódca nie raczył poczekać z alkoholem.
Ledwo, ledwo udało mi się nie zasnąć. Można by wręcz rzec, że nawet drzemałam. Ocknęłam się słysząc czyjeś ciężkie kroki. Barczysty mężczyzna, grubo po trzydziestce, wrzucił kolejne zawiniątko do zbiorowiska, o mały włos nie uderzając nim mnie.
- O, Celes.. Nie zauważyłem cię..
- Któż by się spodziewał.. — burknęłam, acz po chwili przeszłam do rzeczy. - Około piętnastu kilometrów od nas. Nie zauważyłam nikogo na warcie.
- Jesteś pewna, że to nie porzuco.. — zaczął, jednak nie dałam mu dokończyć.
- Ognisko jeszcze się tliło. Gdyby był porzucony, ujrzałabym ich między drzewami. W końcu, nietrudno ich nie zauważyć — wyjaśniłam — Zdałabym raport dowódcy, ale wątpię, by coś z tego zrozumiał.
Mężczyzna przytaknął i wbił spojrzenie w płomienie. Rozejrzał się jeszcze po miejscu, w którym rozbiliśmy obóz oraz po twarzach członków gildii.
- Idź na pierwszą wartę — rozkazał, nawet nie racząc mnie spojrzeniem.
- Przecież dopiero co wróciłam!
- Z tego, co widzę, jesteś najmniej zmęczona. Poza tym, zawsze możesz sprawdzić skąd dobiega jakiś hałas. Oni są ledwo żywi.
Przewróciłam oczami i, nie chcąc się sprzeczać, ruszyłam do wyznaczonego miejsca. Oparłam się o okazałą kłodę, leżącą parę kroków od ogniska i przymknęłam oczy, by zmysł słuchu lepiej reagował. Chwilę później usłyszałam kroki. Dochodziły jednak ze strony, której nie musiałam nawet sprawdzać.
- To żart, prawda? Mam ja mieć z tobą posterunek?
Odwróciłam się powoli, skądś kojarząc głos. Ujrzawszy tego.. Tego zwyrola zdecydowałam się jedynie na westchnięcie.
- Jak widzisz, obydwoje nie mamy wyboru. — warknęłam, zaplatając ręce na piersi.
Jasnowłosy burknął coś pod nosem, choć wolałam nie dociekać co to było. Wolałam się przy nim nie zmieniać w zwierzę, jeszcze znów by mnie zmacał.. Bo przecież to jest takie oczywiste, żeby ktoś przytaszczył kota do środka lasu! Chyba, że.. Hm, krowa byłaby dobrym wyjściem. Zastanowię się jeszcze nad tym.
Warta trwała zdecydowanie zbyt długo. Choć, może tylko mi się wydawało.. W końcu, gdy nie ma się żadnego zajęcia, poza wpatrywaniem się w drzewa lub niebo, czas płynie nieubłaganie powoli. Po pewnym czasie noc zaczęła być chłodniejsza. Przybliżyłam się więc do ogniska, opuszczając swoje zagrzane miejsce przy kłodzie. W tym samym momencie usłyszałam podejrzany szmer. Wiedziałam, że mi się nie wydawało, gdyż mój towarzysz nagle się poruszył. Zmieniłam się więc w kota, ignorując to, co stało się wcześniej i wlepiłam wzrok między drzewa. Ktoś się tam chował. Obserwował nas. I zdecydowanie nie był z żadnej z dwóch gildii. Wydało mi się, że Olbrzym również go zauważył.
[ Nathaniel? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz