niedziela, 2 lipca 2017

Od Nifenye Cd. Abelarda

Przedstawienie jakie zaprezentowała mi ta para, było określeniem prawdziwej przyjaźni, między dwoma istotami. Czułam coś podobnego do Jewelarda, którego obudziłam podsuwając mu worek owsa pod chrapy. Ten na przywitanie delikatnie pociągnął mnie za włosy, pyskiem muskając policzek. Ile to już lat? Kiedy to razem podróżujemy, walczymy o życie i zwiedzamy nowe miejsca. Nie liczę już nawet sytuacji, w których ta szkapa mnie uratowała. Schowałam się za rumakiem, zmieniając mokre ubrania, na te które zapakowałam w pałacu. Obawiałam się tego, iż Abelard to zauważy, jednak on bardziej zajmował się sprzątaniem bałaganu karego konia. Może i wyglądałam podobnie, jednak mój ubiór zmieniał tylko warianty kolorystyczne. Upięłam włosy w nieudolnego kucyka, nie czując już potrzeby chowania blizn przed mężczyzną. Czułam się pewna siebie gdy był obok, oraz wiedziałam, iż mogę zdradzić mu wszytko co leży mi na sercu. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jak ciemnowłosy gładził rumaka. Takie widoki mnie uspokajały, ukazując dodatkowo serce mego narzeczonego. Przemknęła mi przez głowę myśl, czy kiedykolwiek spojrzy na mnie z takim uczuciem, jakim obdarza Chiefa. Zabrałam delikatnie worek spod pyska Jewela, podrzucając go pod nogi drugiego wierzchowca. Zebrałam wszystkie rzeczy, rzucając część prowiantu do chłopaka.
- Zjemy w drodze, musimy się pospieszyć - stwierdziłam, patrząc na chmury.
Nie wyglądały zbyt obiecująco, ciemne a do tego burzowe, niesione silnym wiatrem. Usłyszałam diabelski śmiech w głowie, który przypominał się tego samego dnia co rok. Momentalnie zgasł mi cały zapał. Wskoczyłam na rumaka, czując jak wspomnienia wzięły górę. Łzy momentalnie napłynęły do moich oczu, w momencie gdy ruszyłam do przodu. Może i jestem wytrzymała, jednak wspomnienie miesiąca spędzonego w szponach wariata, mówiło samo za siebie. A porwanie... Do tego doszło w dzień taki jak ten, wszystko praktycznie wyglądało tak samo, z wyjątkiem jednego bardzo ważnego szczegółu, Abelarda. Chciałabym wypłakać się w jego tors, mówiąc o tym wszystkim, lecz teraz nie było na to czasu. Gdy tylko zbliżał się do mnie, stukałam mocniej nogami w bok siwka. Nie mógł zobaczyć tych łez, nie w tym momencie...
[Abelard?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz