Nie ufałam jasnowłosemu mężczyźnie. Przyzwyczaiłam się już do widoku elfów i podobnych im postaci, jednak coś czaiło się w jego wzroku. Victoria jednak nie podzielała mojej ostrożności i wdała się z nim w beztroską rozmowę.
- Więc.. - zaczęła po chwili. - Jak masz na imię?
Ten przez chwilę się zawahał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Mów mi Leon. - odpowiedział szybko, jednak zbyt powoli, jak na mój gust.
- Ja jestem Victoria, miło mi. - odpowiedziała, podając mu rękę. Moment później poczułam na sobie wzrok dwójki. Oczywiście, wiedziałam o co im chodzi, jednak beztrosko błądziłam spojrzeniem po podłodze. - Przedstaw się! - syknęła po chwili, lekko kopiąc mnie w kostkę.
- Po co? - warknęłam. - Tak czy siak nie będę z nim rozmawiać. - dodałam ciszej. Jasnowłosa wzniosła oczy ku górze i, wskazując na mnie, rzekła:
- To jest Eta. Jest bardzo nieśmiała. - mruknęła, patrząc na mnie spode łba. Skwitowałam to jedynie krótkim wzruszeniem ramion i oparciem się o ławkę. Po paru chwilach dwójka wróciła do rozmowy, której zbytnio się nie przysłuchiwałam. Byłam zajęta obserwacją wchodzących ludzi. Niektórzy z nich wydali mi się podejrzani, jakby skrywali coś w swoich płaszczach. Jednak, jak gdyby nigdy nic, zamawiali rybę i wychodzili z karczmy. Moją uwagę zwrócili za to dwaj mężczyźni, uważnie obserwujący nasz stolik. Jak to możliwe, że wcześniej ich nie zauważyłam..? Zwróciłam wzrok na pozostałych ludzi, by nie wzbudzić podejrzeń. Kątem oka spojrzałam jednak na Leona. Miał zmarszczone brwi i wyglądał, jakby rozmawiał z nimi bez użycia słów. Zarejestrowałam nagły ruch po drugiej stronie i momentalnie chwyciłam Victorię za nadgarstek, dość brutalnie odciągając ją od stolika. Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie jeszcze moment wcześniej była jej głowa, trafiła strzałka usypiająca. Zmierzyłam nienawistnym spojrzeniem białowłosego i zdjęłam łuk z pleców, jednocześnie wyciągając strzałę z kołczanu. Oddałam strzał, trafiając w bok jednego z mężczyzn. Wzbudziło to poruszenie w karczmie, które wykorzystałam, wyciągając Victorię z budynku. W porę zauważyłam jednak, że Leon ruszył za nami. Napięłam kolejną strzałę i wymierzyłam ją prosto w jego głowę.
- Jeden fałszywy ruch. - warknęłam dość głośno. - A pożegnasz się z tym światem.
Czy moje przeczucia okazały się słuszne? Widząc zmieszanie na jego twarzy prychnęłam, niczym rozzłoszczona kotka i schowałam broń z powrotem.
- Teraz biegnij. Nie chcę, żeby zaalarmowali straż. Znów. - rzekłam do dziewczyny i popchnęłam ją, zmuszając do biegu.
- Więc.. - zaczęła po chwili. - Jak masz na imię?
Ten przez chwilę się zawahał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Mów mi Leon. - odpowiedział szybko, jednak zbyt powoli, jak na mój gust.
- Ja jestem Victoria, miło mi. - odpowiedziała, podając mu rękę. Moment później poczułam na sobie wzrok dwójki. Oczywiście, wiedziałam o co im chodzi, jednak beztrosko błądziłam spojrzeniem po podłodze. - Przedstaw się! - syknęła po chwili, lekko kopiąc mnie w kostkę.
- Po co? - warknęłam. - Tak czy siak nie będę z nim rozmawiać. - dodałam ciszej. Jasnowłosa wzniosła oczy ku górze i, wskazując na mnie, rzekła:
- To jest Eta. Jest bardzo nieśmiała. - mruknęła, patrząc na mnie spode łba. Skwitowałam to jedynie krótkim wzruszeniem ramion i oparciem się o ławkę. Po paru chwilach dwójka wróciła do rozmowy, której zbytnio się nie przysłuchiwałam. Byłam zajęta obserwacją wchodzących ludzi. Niektórzy z nich wydali mi się podejrzani, jakby skrywali coś w swoich płaszczach. Jednak, jak gdyby nigdy nic, zamawiali rybę i wychodzili z karczmy. Moją uwagę zwrócili za to dwaj mężczyźni, uważnie obserwujący nasz stolik. Jak to możliwe, że wcześniej ich nie zauważyłam..? Zwróciłam wzrok na pozostałych ludzi, by nie wzbudzić podejrzeń. Kątem oka spojrzałam jednak na Leona. Miał zmarszczone brwi i wyglądał, jakby rozmawiał z nimi bez użycia słów. Zarejestrowałam nagły ruch po drugiej stronie i momentalnie chwyciłam Victorię za nadgarstek, dość brutalnie odciągając ją od stolika. Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie jeszcze moment wcześniej była jej głowa, trafiła strzałka usypiająca. Zmierzyłam nienawistnym spojrzeniem białowłosego i zdjęłam łuk z pleców, jednocześnie wyciągając strzałę z kołczanu. Oddałam strzał, trafiając w bok jednego z mężczyzn. Wzbudziło to poruszenie w karczmie, które wykorzystałam, wyciągając Victorię z budynku. W porę zauważyłam jednak, że Leon ruszył za nami. Napięłam kolejną strzałę i wymierzyłam ją prosto w jego głowę.
- Jeden fałszywy ruch. - warknęłam dość głośno. - A pożegnasz się z tym światem.
Czy moje przeczucia okazały się słuszne? Widząc zmieszanie na jego twarzy prychnęłam, niczym rozzłoszczona kotka i schowałam broń z powrotem.
- Teraz biegnij. Nie chcę, żeby zaalarmowali straż. Znów. - rzekłam do dziewczyny i popchnęłam ją, zmuszając do biegu.
[ Victorio? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz