- Bernardzie czy naprawdę muszę to na sobie mieć? - wskazałam palcem na koronę.
- Jak najbardziej wasza wysokość! To niedorzeczne by...
- Oczywiście, możemy już wejść?
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem, poprawiając mi jeszcze włosy, by po chwili otworzyć przede mną wielkie wrota. Czasem miałam dość jego gadania, jednak był dla mnie jak drugi ojciec, osoba która wszystkiego mnie tutaj nauczyła. Od manier po strategię wojenną. Moim oczom ukazała się dobrze znana mi sala, w której na poszczególnych miejscach zasiadali aktualnie najważniejsi z ministrów i doradców. Ostatecznie udało mi się ukrócić ich ilość do niezbędnego minimum, gdyż ta sprawa i tak mnie przerastała. Krótkie wyczytanie mojego nazwiska, pokłony i już siedziałam na tronie, oczekując przybycia mojego przyszłego męża. To słowo na prawdę trudno przechodziło mi przez gardło, ledwo wydostając się na światło dzienne. Stresowałam się, kto by nie bał się sytuacji która miała zaraz tutaj zaistnieć? Znałam cały jego szlachecki tytuł, który niezbyt był mi znany...
- Książe Dest - Abelard II Reuwel Ezero, wraz ze swoją świtą, przybywają na dwór waszej wysokości!
Te słowa przerwały mi moje dotychczasowe rozmyślania. A więc to jest to miejsce, ta osoba i ta chwila..? Wstałam, a razem ze mną całe moje doradztwo. Drzwi się otworzyły, w nich pojawiło się wiele nieznanych mi dotąd twarzy. Będę musiała się do nich przyzwyczaić... To będzie dla mnie dość dużym wyczynem... To wszystko działo się tak szybko, lecz gdy na horyzoncie zaważyłam niedawno poznaną mi twarz, zaniemówiłam...
[Abelard?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz