Wczesny ranek. O dziwo słońce już na horyzoncie. Powoli od niechcenia zwlokłam się z łóżka. Spojrzałam przez okno, była piękna słoneczna pogoda. Ubrałam się, po czym wyszłam do miasta. Wokoło alejkami chadzali ludzi. Rozmowy były słyszalne wszędzie. Usiadłam na ławce, która znajdowała się na małym skwerku. Wszystko było pięknie, ptaki śpiewały, kwiatki kwitnęły, a dzieci płonęły w piekle. Z tym ostatnim żartowałam, spokojnie. Wszechogarniające mnie ciepło nie pozwalało mi poprawnie funkcjonować. Postanowiłam, że wrócę do domu. Kiedy byłam poza obrzeżami miasta, po chwili natknęłam się na nieznajomego mi mężczyznę. Był to białowłosy elf. Miał strasznie delikatne rysy twarzy, a i sam ubiór wiele mówił na temat jego pochodzenia.
- Witaj. - przywitałam się. Mężczyzna milczał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz