sobota, 10 czerwca 2017

Od Nifenye Cd. Abelarda

Odwróciłam się przodem do chłopaka, widząc jak Bernard znika między drzewami. Szczerze? Nie pomyślałam nawet o tym, by zapytać go, czy zaszczyci mnie swym towarzystwem, ale jeżeli tak bardzo chce jechać, to w sumie czemu nie? Miłą odmianą będzie podróż nie odbyta w samotności.  Uśmiechnęłam się delikatnie do młodzieńca, stając wyprostowana.
- W takim razie widzimy się w stajni, zorganizuj to co jest ci niezbędne, zajmę się prowiantem.
Miałam już iść w stronę zamku, jednak Abelard mnie zatrzymał, kładąc jedną dłoń na swoim karku.
- Tak? - zapytałam, wodząc jego minę.
- Gdzie jest stajnia?
Pociągnęłam go za rękę, śmiejąc się cicho. Wszystko wytłumaczyłam mu w drodze, każdy drobny szczegół, by nie zabłądził w królewskich korytarzach. Rozdzieliliśmy się dopiero w głębi pałacu. Rzuciłam się pędem do swojej komnaty, łapiąc przy okazji jedną z podróżniczych toreb. W wejściu złapała mnie służka, znowu trzymając się za głowę i krzycząc bym tak się nie śpieszyła, że to bardzo mi szkodzi, że to nie zdrowe... Za każdym razem to samo biadolenie. Rzuciłam tobołek w jej stronę, polecając spakowanie prowiantu dla dwóch osób. Zrobiła to bez zastanowienia, znikając za drzwiami mego pokoju. Nifi zastanów się co spakować... Otworzyłam z impetem szafę, uspokój się trochę... Obmyśl wszystko i spakuj tylko potrzebne rzeczy. Wyciągnęłam ubrania na kolejne dni, zakładając na siebie jeden z moich ulubionych płaszczy. Zbliżał się wieczór, a najbliższy hotel jest dwie godziny stąd. Pociągnęłam delikatnie jedną z szuflad, znajdując w niej pas wraz z przymocowanym do niego mieczem. Zakładałam go na biodra, w momencie gdy wróciła Berta, znowu złapała się za głowę, kładąc pakunek na łóżku.
- Panience nie przystoi !
- Panienka musi się jakoś bronić - odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem - wrócę niebawem, dziękuję!
Złapałam wszystkie klamoty, ruszając szybkim krokiem w kierunku stajni. Przyznam, wszyscy jak zawsze patrzyli na mnie zdziwionym wzrokiem. Kto by się dziwił? Królowa, wyruszająca na kolejną podróż w nieznanym kierunku. Zatrzymałam się przy ostatnim strażniku, prosząc o pas z bronią. Oddał mi go, z miną tak dobrze mi znaną. Kolejny nowy... No tak, musi się przyzwyczaić do takich wydarzeń. Otworzyłam drewniane drzwi, wzrokiem szukając czarnej czupryny. Nie było dla mnie zdziwieniem, gdy znalazłam ją, stojącą obok dwóch osiodłanych rumaków. Uśmiechnęłam się triumfalnie, rzucając w jego stronę broń. Złapał ją jedną ręką.
- Może ci się przydać - stwierdziłam, przywiązując torby do siodła Jewelarda.

[Abelard?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz