Niepokój. To jedno słowo wystarczyło, by wyrazić wszystko, co czułam w najprostszy z możliwych sposobów. Naprawdę nie spodziewałam się tu kogoś spotkać, a zwłaszcza samotnego mężczyznę z dość ciętym językiem oraz ogromną pewnością siebie. Jednak, gdy natrafiłam na jego oczy, czujnie wpatrujące się w moją osobę... Tak osobliwe, bowiem o dwóch różnych barwach. Wtedy coś we mnie pękło. Bowiem nie było w nich złości, ni wyrachowania, a jedynie szczera niewiedza i ciekawość drugiego człowieka. Przyjęłam jego gest, kładąc swoją zimną dłoń na jego. Była przyjemnie ciepła, w porównaniu z chłodną postawą. Zupełnie różny, od tych wyrafinowanych, wiecznie poważnych szlachciców, z którymi miałam do czynienia niemalże codziennie. Nie bałam się go, a wręcz przeciwnie. Poczułam sympatię do Lokiego, jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Ku mojemu zdziwieniu, odwrócił głowę, dając mi do zrozumienia, że zbyt długo darzyłam go szczególną uwagą. Choć zrobił to dopiero wtedy, gdy ujrzałam jego niesamowite oczy. Czyżby był to jego słaby punkt? Trzeba zapamiętać, może się kiedyś przyda. Wiedzę od zawsze traktowałam jako broń, nader skuteczną. Zadrżałam, gdy ustami musnął zmarzniętą skórę dłoni. Głowy nie dałabym sobie uciąć, lecz na twarz mógł wkraść się niewinny rumieniec. Niby nic niezwykłego, a jednak normalnie nic takiego się nie działo. Nawet w najbardziej intymnych sytuacjach. A teraz... Może to dlatego, że nie miałam zielonego pojęcia o tym, kim był.
― Desideria Alma von Mertz, bardzo miło mi pana poznać, Loki. Proszę o wybaczenie za moją hardą postawę, jednak jak inaczej miałabym się zachować w takich okolicznościach?― Uśmiechnęłam się lekko. Zabrałam rękę, choć z pewną nutą niechęci. Mimo wszystko była to szczera, drobna przyjemność, na jaką od dawna nie mogłam sobie pozwolić.― Jak tak dostojny mężczyzna znalazł się w tym zrujnowanym miejscu? Oczywiście, jeśli wolno mi wiedzieć.
Od czegoś musiałam zacząć rozmowę. Mimo wszystko nie zamierzałam przeczekać burzy w ciszy. Może miał na to wpływ alkohol, który zawsze mnie ośmielał, a może moja wrodzona ciekawość i otwartość, kto wie? Trzeba korzystać z towarzystwa, zwłaszcza takiego. Jedyny możliwy sposób spędzenia czasu w tej rozpadającej się posiadłości. Przynajmniej dla mnie. A gdyby tak po wszystkim zaprosić go do mnie na nocleg oraz wykwintny posiłek? Służki zapewne rwały sobie włosy z głowy, czekając na mój powrót. Niestety... Muszą poczekać.
⦓LOKI?⦔
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz