sobota, 17 czerwca 2017

Od Nifenye CD. Abelarda

Dzisiejszy dzień to dla mnie za dużo, nic już dzisiaj mnie nie zaskoczy. Na prawdę, jestem w stanie spodziewać się wszystkiego, zwłaszcza po ujrzeniu znajomego mi chłopaka, zawładniętego przez jednego ze sług Pani Zguby. Widziałam jak wracał do swojej postaci, potykając się przy wstawaniu. Złapałam go w ostatniej chwili, starając się, by dość delikatnie położył się na przygotowanym posłaniu. Wyglądał na bardzo osłabionego, więc nadprzyrodzona forma musiała, kosztować go wiele energii. Podbiegłam do jednego z plecaków, szukając w nim butelki wody, by już po chwili zmuszając Abelarda do wypicia chociaż łyka. 
- Musisz - szepnęłam, podając mu picie, drżącą jeszcze ręką.
Fakt, przerażenie trzymało mnie do tej pory, nie pozwalając na zaprzestanie wstrząsów. Usiadłam na posłaniu, kładąc głowę chłopaka na własnych kolanach. Zasnął momentalnie, zupełnie bez słowa. On był już bezpieczny, teraz czas bym zajęła się sobą. Poczułam jak potrzebne rzeczy zostając rzucone wprost przy mojej ręce. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując pysk Jewelarda na moim ramieniu. 
- Dzięki.
Pogłaskałam ogiera po pysku, szukając wzrokiem drugiego wierzchowca. Ułożył łeb na kolanach swojego jeźdźca, uważnie przyglądając się czy nie zrobię krzywdy ciemnowłosemu. Wyjęłam gazy i bandaże jedną ręką, rozdzierając przy tym rękaw mojej koszuli. Z rany sączyła się krew, oraz dziwna substancja, nie zapowiadająca nic dobrego. W parę sekund wykonałam prowizoryczny opatrunek, stękając cicho przy zaciskaniu bandaża. Sprawiało mi to dość duży ból, lecz nie przejęłam się tym tak jak moim towarzyszem. Miałam teraz chwile by pomyśleć, co się wydarzyło, jednak mógł mi to wyjaśnić tylko on. Myślałam, że widziałam już wszystko w swoim życiu, jednak widok trzymetrowego czarnego giganta mnie odwiódł od takiego stwierdzenia. Parę minut temu stałam w objęciach stworzenia, które mieści się w ciele młodego mężczyzny, śpiącego na moich kolanach. Starałam opanować się szarpiące moim wnętrzem emocje. Przerażenie pomieszane ze złością z karczmy, zżerały moje wnętrze. Jednak on wydawał się spokojny. Wplotłam  palce w jego włosy, bawiąc się nimi delikatnie. Teraz nic nie wymyślę, muszę przesiedzieć całą noc na warcie. To jednak mi się nie udało, gdyż w okolicach świtu opadłam z sił, zamykając oczy.
[Abciu?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz