sobota, 24 czerwca 2017

Od Abelarda cd. Nifenye

Upominając się o nagrodę, nie miałem niczego konkretnego na myśli, no i liczyć na coś wielkiego raczej nie mogłem. Jak na razie dziewczyna była dla mnie jedną, wielką niewiadomą, zaskakującą mnie na każdym kroku. Jedyne czego mogłem być pewny, to jej odmienne podejście do życia. Zupełnie inne, niż tamto charakterystyczne dla panien pochodzących z wyższych sfer, a co dopiero rodów królewskich. Chociaż... Brak taktu u Nifenye uważałem za bardzo uroczy. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Przecież mogła wymyślić cokolwiek innego, wymigać się przygotowaniem śniadania. Więc dlaczego zdecydowała się akurat na to? Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele, mając swoje źródło w miejscach, gdzie spoczęły dłonie dziewczyny. Zgarbiłem się nieco, by ułatwić jej zadanie. Można uznać to za pewien rodzaj odruchu bezwarunkowego, wyrobionego przez lata, czemu nawet bym nie zaprzeczył. Zaś z drugiej strony pragnąłem bliskości i czułości ze strony kobiety, która niedługo miała zostać moją żoną. Choćby częściowo wynagrodziłaby wcześniejszy stres związany z przyjazdem, a także atakiem wilków. Pomijając fakt, że sam byłem jej winien o wiele więcej. Bo to ona musiała spędzić wiele czasu na negocjacjach z moją ciotką, co do przyjemnych czynności nie należało. Czując słodki smak jej ust, w końcu dotarło do mnie coś, co wdarło się do mojego serca już przy pierwszym spotkaniu. Odpowiedź, dlaczego pragnąłem więcej i więcej bliskości z Nifenye. I najpewniej powód, kierujący Pradawnym podczas ratowania jasnowłosej. Czy aby zauroczyła mnie swą niewinną osóbką? Tak podejrzewałem. Inaczej nadal należałbym do tych obojętnych dupków, myślących tylko o tym, by czerpać korzyści ze wszystkiego. Zamiast tego, wyruszyłem z nią na wyprawę, mając za swoje własne zadanie zapewnienie jej maksymalnego bezpieczeństwa. Zakłopotanie mieszało się z zadowoleniem. Wydawała się być w stanie zbliżonym do mojego- niepewna. A jednak różniło nas jedno- potrafiłem się opanować na tyle, by działać. Ująłem jej podbródek, zmuszając do spojrzenia na mnie.
― Bardzo słodka nagroda― szepnąłem jej do ucha, pochylając się.― Aż chciałoby się więcej...
Nie należałem do osób cierpliwych, nie lubiłem czekać na odpowiednią chwilę. Działałem tu i teraz, odkładanie czegokolwiek uważałem za zbędne. Za takie coś trzeba się odwdzięczyć, nieprawdaż? Musnąłem ustami jej policzek, by zrobić do samo z ustami. Miała bardzo delikatne wargi, przyjemne. Ten nieśmiały gest szybko zastąpiony został przez pogłębiający się pocałunek. Może nieco zbyt nachalny, może aż nazbyt długi. Lecz nie mogłem się powstrzymać, zbyt łatwo ulegałem pokusom.
⦓NIFENYE?⦔

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz