poniedziałek, 5 czerwca 2017

Od Asirii - Cd. Victorii

- Wpakowałaś się w niezłe bagno, dziewczyno.  rzekłam, po chwili wyciągając do niej dłoń.  Mówią na mnie Eta.
- Czemu tak sądzisz? – zapytała, jakby nie rozumiejąc powagi sytuacji. Zaśmiałam się cicho, uważając, aby kaptur zbytnio się nie zsunął. Choć teraz, nie mogła zdradzić nigdzie mojego oblicza, bo zamknęliby zarówno mnie, jak i ją. Po krótkim namyśle zdecydowałam nie zdejmować materiału z oczu i przeszłam do tłumaczenia jej zajścia:
- Jestem poszukiwana za zabójstwo, co już prawdopodobnie zauważyłaś..
- I? 
- Nie przerywaj mi, proszę. – warknęłam. – Pomagając mi sprowadziłaś na siebie gniew rządu. Lepiej nie pokazuj się w mieście przez jakiś czas. – dodałam, po czym sięgnęłam po małe winogrono leżące obok półmiska z serami. Bycie magiem ma jednak swoje plusy.. Jasnowłosa zmarszczyła brwi.
- To kogo ty zabiłaś? Przecież gdybyś zamordowała jakiegoś zwykłego człowieka, to nie byłoby takiego szumu..
- Baron Severion. Zdecydowanie zasługiwał na gorszą śmierć. Za wszystko co zrobił, mogłam go uwięzić i podać wodę królewską.. – westchnęłam, zasiadając naprzeciw panny Reyes. – Strażnicy są tak bardzo związani ze swoją posadą, że mogą ci wbić do domu gdy będziesz spać.
- Więc.. Może ulotnimy się w ogóle z okolicy, hm? – zaproponowała, szeroko się uśmiechając.
- Hola, hola.. Chcesz się wplątać w jeszcze większe gówno? 
- Co? Czemu?
- Jakbyś nie zauważyła, ściągam pecha. – mruknęłam, kradnąc kolejne winogrono z talerza.
- Może tym razem przyniosę ci szczęście! – zawołała uradowana i, pociągnąwszy mnie za rękę, wywaliła z domu. – To dokąd chcesz iść?
- Jak najdalej. Nie możesz się tu pokazać przez okres paru, parunastu dni. Choć.. Może zerwanie plakatów by wystarczyło.. – mruknęłam do siebie ciszej. – I przybicie piątki krzesłem z paroma strażnikami..
- Hm? Mówiłaś coś? – zapytała, odwracając się w moją stronę. Pokręciłam przecząco głową i podążyłam za nią.
 
~*~

- Nie mamy żadnego transportu.. – zauważyła po chwili moja towarzyszka.
- O to się nie martw. Zaraz coś skołuję. – powiedziałam cicho, rozejrzawszy się po okolicy. Nieopodal znajdowała się stadnina, jakby ktoś czytał w moich myślach. Nieuważny stajenny zostawił otwarte tylne wejście, czym, w pewnym sensie, zapraszał jakiegoś koniokrada do środka. – Zajmij czymś tego faceta. Ja wejdę od tyłu i załatwię nam kobyły. 
Victoria, po chwili namysłu, skinęła głową i ruszyła w stronę drewnianego budynku. Ja tymczasem zaczęłam skradać się na jego tyły, korzystając ze wszechobecnych drzew i kamieni. Słysząc niski bas mężczyzny wskoczyłam do stajni i wyłamałam coś, co przypominało zamki, uwalniając dwa konie. Dokładniej czarne ogiery. Starając się zrobić jak najmniej hałasu wyprowadziłam samców na zewnątrz, przy okazji łapiąc dwie uzdy i pierwsze lepsze siodła. Założywszy ekwipunek na wierzchowce, dałam znak jasnowłosej, by do mnie dołączyła.
- Tak, już lepiej. Dziękuję panu za pomoc! – zawołała z udawaną radością i powolnym krokiem ruszyła w moją stronę. Kątem oka zauważyłam, jak stajenny odprowadza ją wzrokiem. Jego spojrzenie powędrowało podejrzanie w dół, a usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.
- To ja dziękuję! – krzyknął, machając do odwróconej dziewczyny. 
- Faceci.. – burknęłam i wychyliłam się lekko zza okazałego głazu. Nie chciałam, by ten mnie zauważył. Jeszcze by kogoś na nas ściągnął, i by było!

[ Victorio? ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz