sobota, 10 czerwca 2017

Od Nifenye CD. Abelarda

Jedno spojrzenie jego skrzących się niczym złoto oczu, pare wypowiedzianych przez niego słów, spowodowało nieznane uczucie w moim wnętrzu. Dawne odczucia poszły w dał, zastąpione przez coś o wiele lepszego. Przyznam, pierwszy raz powiedział takie zdanie szczerze, bez podtekstów czy brzmienia jak tani podryw zza lady baru. Na moich ustach pojawił się delikatny, ale za to szczery uśmiech, idący w parze z oblewającym mnie rumieńcem. Położyłam dłoń, na klatce mężczyzny z zamiarem odgarnięcia jednego z niesfornych kosmków, zasłaniającego mi widok na hipnotyzujące oczy. Opuszczając rękę w dół, dotknęłam palcami jego o dziwo tak bardzo gładkiej skóry na policzkach i brodzie. Ta chwila trwałaby o wiele dłużej, gdyby nie to, że zauważyłam przemykającą między drzewami, dobrze znaną mi postać. Odsunęłam się kawałek od chłopaka, by mój krzyk nie pozbawił go słuchu:
- Bernardzie!
Abelard spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, lecz ta sytuacja mogła nam pozwolić na spełnienie jego planu. Przecież chciał przesunąć ślub czyż nie? Wiem, że właśnie mój doradca jest to w stanie załatwić, gdyż przyznam się to nie będzie pierwszy raz, kiedy mam w zamiarze coś przełożyć. Złapałam spódnicę leżącą na trawie, by po chwili zapiąć ją jednym ruchem. Złapałam młodzieńca za rękę, biegnąc w takim kierunku by zagrodzić drogę mężczyźnie. W ostatniej chwili puściłam dłoń księcia stając twarz w twarz z Bernardem.
- Królowo, miło cię widzieć w tym towarzystwie, Książę - ukłonił się delikatnie, wzrokiem obserwując stojącego za mną Abelarda.
Czułam bijące od jego ciała ciepło, gdyż zatrzymał się idealnie za moimi plecami. Spojrzałam na niego kątem oka, uśmiechając się.
- Obydwoje mamy do ciebie sprawę.
- A więc słucham? -spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Jak wiesz nasz ślub ma się odbyć za trzy dni, prawda?
- Oczywiście jednak nie rozumiem w czym problem?
- W tym, że władca Dest nie zdąrzy na nie przybyć wraz ze swoim dworem, jak nakazuje tradycja łączenia się państw - Abelard uprzedził mnie w wypowiedzeniu tego zdania.
- Wiem, że jesteś w stanie to zmienić - dokończyłam.
Ten pokiwał twierdząco głową, słuchając dalej mojego planu. Fakt wiedziałam, iż nie zrobi tego za darmo, był miły i pomocny, lecz lubił wykorzystywać takie sytuacje dla własnych korzyści. Po wytłumaczeniu wszystkiego, spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Zrobię to jednak...
Wiedziałam, iż to tak się skończy, wolałam sama go ubiec tym co mogę zrobić, gdyż jego pomysły czasem były wręcz absurdalne. Cofnęłam się o krok, opierając o klatkę ciemnowłosego, by poczuć się pewniej, po czym od razu mu przerwałam:
- Za godzinę wyruszę do twojej matki z lekami, wiem, że to dwa dni drogi w jedną stronę, lecz mówiłeś ostatnio o jej chorobie. Zgadzasz się?
[Abelard?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz