niedziela, 11 czerwca 2017

Od Zdrajcy

  Zdrajca zeskoczył z konia i podała lejce niechlujnie wyglądającemu myśliwemu. Odebrała na rękę kilka srebrnych monet i obojętnie ruszyła w kierunku najbliższej gospody. Zamierzała wydać całą sumę na jakieś tłuste jedzenie i ruszać w dalszą drogę na piechotę – jakoś wątpiła, by w tej wiosce znalazło się dale niej wiele do roboty. Mogła się co prawda zatrudnić przy polowaniu, jednak z tego co wiedziałam w najbliższych dniach żadne większe nie miało być organizowane. Mogła nająć się do naprawiania komuś chałupy, jednak dla paru miedziaków chyba nie było warto. Zresztą i to pewnie będzie robiła jeszcze nie raz. Potem, w następnej mieścinie, gdy poczuje potrzebę załatwienia sobie czegoś do jedzenia. Bo w tym momencie miała jak zapłacić za posiłek. A to było najważniejsze.
Weszła do karczmy i mrukliwie zamówiła jakiś rodzaj miejscowego gulaszu, zrobiony zapewne z odpadów z całego tygodnia oraz piwo (zapewne sikowate) i nocleg w komórce, umiejscowionej za piecem. Srebro brzęknęło o ladę i Zdrajca był bez grosza przy duszy. Znowu. Nie bardzo się tym przejmując zajęła stolik w kącie, opierając wygodnie o ścianę i upodabniając do Nocnego Wilka. Taa... gildia miała niezłą renomę i podawanie się za jej członka często pomagało Zdrajcy znaleźć dobrze płatne zlecenie. Dla niepoznaki używała czegoś, co wyglądało jak maska grupy, choć widać było, że zostało wyciosane niewprawną ręką. Dziewczyna zawsze sobie przysięgała, że kiedyś to poprawi i będzie nie do odróżnienia od oryginału! Chociaż działało, bo ostatecznie... nie wielu przeżyło zbliżenie się do członka Wilków.
  Właściwie to dziewczyna sama zastanawiała się, jakim cudem gildia jeszcze się o nią nie upomniała, jednak kładła to na karb pozostawania w ciągłym ruchu, ciągłej ucieczce.
Gwałtownie tłusta gospodyni postawiła przed czarnowłosą talerz pełen tłustego mięsa i jakiegoś rodzaju jagód. O dziwo wyglądało całkiem świeżo i zjadliwie, czego właściwie Zdrajca się nie spodziewał. Powoli, rozglądając się przy tym po pomieszczeniu, dziewczyna rozpoczęła swój posiłek.
  Tego dnia nie wydarzyło się już nic interesującego. Najwyraźniej miejsce, do którego trafiła, było jakimś zadupiem cywilizacji. Nie wahając się ani chwili, następnego ranka, skoro tylko słońce wzniosło się nad horyzont, czarnowłosa wyruszyła w dalszą drogę, na przełaj, pieszo. Dzień był przyjemny, chłodny, jednak jasne promienie słoneczne zwiastowały upały w dalszej jego części. Właściwie to Zdrajca była rada, że przez cały czas będzie podróżować przez lasy, w które bogata była Avaya.
  Około południa dotarła do większego miasta. To był dobry znak, bo świadczył o tym, że by dotrzeć do Xa wystarczy jeszcze tylko przekroczyć góry. Jednak przeprawa przez ośnieżone szczyty po prawdzie nie była dobrym pomysłem w obecnym ekwipunku Zdrajcy, zatem... trzeba będzie wszystko wymienić. A żeby to zrobić, dziewczyna będzie musiała podjąć się zapewne kilku drobnych zleceń. Albo jednego dużego.
  Miasto było większe, jednak czarnowłosa powątpiewała, by było w nim wiele dobrze płatnych zajęć. Więc, mimo pokusy zostania na miejscu i rozejrzeniu się w nim za czymkolwiek, postanowiła dotrzeć do Feris, gdzie z pewnością znajdzie się coś kasiastego do zrobienia.
  Wypytawszy mieszkańców o drogę do stolicy, prawie wesoło ruszyła na przełaj przez las, odprowadzana szeptami, gdyż niespodziewane ilości kruków zdążyły już zgromadzić się w mieście.
  Zaczynało zmierzchać, gdy Zdrajca dotarł wreszcie do celu. Nie było go stać na karczmę, więc tylko wzruszył ramionami, owinął się płaszczem i położył pod starym dębem. Niebo było czyste, więc w nocy nie powinno padać.
  Otóż nic bardziej mylnego. Około północy lunęło tak, że niewierząca z reguły czarnowłosa była skłonna pomyśleć, że bóg burzy jest wyjątkowo wściekły, za spanie pod swoim ukochanym drzewem. Przeniosła się więc pod wiatę jakiegoś domu i tam skulona przetrwała nawałnicę, aż do rana, gdy deszcz nieco ustał, a co ważniejsze: karczmy zostały otwarte. Karczmy, ach karczmy. Jedyne miejsca na świecie, w których można było wyhaczyć klienta. Chwała wszystkim istniejącym i nieistniejącym bogom za stworzenie karczm!
  Zdrajca nie musiał długo czekać. Nie musiał nawet zakładać podrobionej maski Wilka, by zbliżył się do niego...
(Ktoś odpisze?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz