wtorek, 27 czerwca 2017

Od Asirii - Cd. Xarthawlsa

   Zmierzyłam jasnowłosą od stóp do głów.
- Czy ty jesteś głupia? – warknęłam, podpierając dłoń na biodrze. – On próbował nas sparaliżować, albo kij czort wie, a ty chcesz po prostu iść sobie spać?!
- Nie wiem, z czego robisz taką aferę. Jest zamrożony, więc się stąd nie ruszy – odpowiedziała, wzruszywszy ramionami.
Po usłyszeniu tych słów zaniemówiłam. Jak można wykazywać się aż taką nierozwagą?! Sama jestem sobie winna tego, że oddałam się w objęcia snu, jednak nie miałam zamiaru popełniać drugi raz tego błędu. W przeciwieństwie do panny Reyes.
- Dobra, idź już – burknęłam – ja nas będę pilnować, skoro tobie się chce aż tak bardzo spać.
Stąd dostrzegłam, jak Victoria przewróciła oczami i wróciła w stronę jaskini. Ja zaś oparłam się o pieniek drzewa, które stało nieopodal i z głupim uśmiechem obserwowałam nieruchomego mężczyznę.
- Jeden głupi ruch z twojej strony – zaczęłam – a wylądujesz na dole. W kawałkach.
Prawdopodobnie chciał mi odpyskować. Usłyszałam jednak coś w stylu "mbhhh". W odpowiedzi jedynie prychnęłam i poprawiłam kaptur, który zdążył się już lekko zsunąć.
    Nadal zastanawiało mnie, kto go przysłał. Miałam już tylu wrogów, że mógłby to być ktokolwiek. Po krótkiej chwili namysłu zdecydowałam, że przepytam go koło południa. Jeśli będzie niegrzeczny, Victoria zrobi użytek ze swoich mocy. A jeśli ona nie będzie współpracować - ja się ulotnię.
    Paręnaście minut później, usłyszałam nad sobą znajomy śpiew. Jak to jest możliwe, że znajdzie mnie, nawet, jeśli będę na drugim końcu kontynentu? Wyciągnęłam dłoń przed siebie, by jaskółka mogła spokojnie wylądować. Kilka sekund później, mały ptak siedział zadowolony na moim palcu wskazującym. Uspokoiła się, zapewne czując, że powinna być cicho. Powolnymi kroczkami ruszyła ku mojemu ramieniu. Zamarła jednak w połowie drogi. I w tym samym momencie zobaczyłam dlaczego.
Pinterest
    Zza kamiennej krawędzi, powoli wysunął się biały łeb. Do złudzenia przypominał ludzki, acz był parokrotnie większy. Oczy stworzenia były całkowicie czarne, podobnie zaś, jak włosy. Po chwili pojawiły się jego kończyny. Niewyobrażalnie długie i ciemne, jak nocne niebo. Przypominały odnóża pająka.
  Poruszyłam się nieznacznie, by schować się za drzewem. Czytałam kiedyś, że istoty podobne tej władają w podziemiach gór. Ich wzrok jest niesamowicie słaby, podobnie zresztą, jak słuch. Ich plusem były rozmiary. Gaava miały to do siebie, że budziły strach istot, które nie wiedziały o nich nic. Poszczęściło się nam, że była noc, a niebo całkowicie zachmurzone.
  Kreatura powolnym ruchem wyciągnęła łapę przed siebie, zapewne, by obadać teren. Wtem przypomniałam sobie o białowłosym. Był mi potrzebny do ustalenia, kto go na nas nasłał. Gdyby nie to, rzuciłabym go jako pokarm dla istoty. Chwyciłam za łuk, leżący nieopodal mnie i napięłam go. Wybrałam do tego strzałę o najcięższym grocie, by narobiła jak najwięcej hałasu. Oddałam strzał, trafiając w wybrane przez siebie miejsce. Drewniany pocisk utkwił w małej szczelinie po drugiej stronie kanionu. Przy okazji, ze ściany opadło parę większych kamieni, które dość głośno opadły na dno. Potworowi zajęło dobrą chwilę, by odwrócić się i sprawdzić co się stało na dole. Ja w tym czasie dobiegłam do bladego mężczyzny i chwyciłam go pod ramię, ciągnąc następnie w stronę jaskini. Nie dbałam o to, czy coś mu się stało. Właściwie, byłabym zadowolona, gdyby jego nogi urwały się gdzieś po drodze. Może to zadziałałoby na niego tak, że odechciałoby mu się denerwowania mnie i czarodziejki. Zerknęłam przelotnie na drogę, którą przebyliśmy. Pff, jednak udało mi się go dociągnąć w całości..
   Tak skupiona na przeniesieniu zamrożonego mężczyzny nie zauważyłam, że Gaava śledzi mnie wzrokiem. Dotarło to do mnie dopiero wtedy, gdy jej łapa wystrzeliła w moją stronę z niesamowitą prędkością. Dosłownie cudem udało mi się nad nią przeskoczyć.
- Wstawaj! – wywrzeszczałam do jasnowłosej, która nadal sobie spokojnie drzemała.
- Co? Kt.. – zaczęła, jednak nie pozwoliłam jej dokończyć.
- Odmróź go i uciekajcie jak najdalej stąd. Postaram się dać wam jak najwięcej czasu. Najwyżej Ae znów mnie będzie musiała składać.. – dodałam ciszej i posłałam ponaglające spojrzenie ku czarodziejce.
- I postaraj się nie zginąć, będziesz mi później potrzebna! – zawołałam, widząc, jak łapsko kolejny raz mknie ku mnie. Tym razem nie udało mi się zrobić uniku. Czarna, niczym smoła dłoń, objęła mnie mocno w pasie i wyciągnęła z groty. Potwór był zajęty mną, dzięki czemu Victoria i mężczyzna mogli spokojnie uciec. Ja posłużyłam się ukrytym ostrzem, które wbiłam w kończynę Gaava. Wytrysnęła na mnie ciemna, cuchnąca posoka, a chwyt zelżał. Po chwili potwór mnie puścił, zapewne nie spodziewając się kolejnego cięcia. Poleciałam paręnaście metrów w dół. Zdołałam jednak chwycić się jakiegoś wystającego patyka, zaciskając przy okazji zęby na wargach. Prawdopodobnie, dość poważnie uszkodziłam dłonie.. Poczułam na sobie wzrok wężopodobnej postaci, a moment później ostry ból w lewym boku. Ciepło natychmiast rozeszło się od rany w dół. Kreatura zbliżyła swój pysk do moich nóg. Podciągnęłam się w górę w momencie, gdy jej szczęki spróbowały pożreć mnie od pasa w dół. Stworzenie warknęło głucho, i spróbowało raz jeszcze. W chwili, gdy pysk był centymetry od moich stóp, z całą siłą wbiłam nogę w jej oko. Jej skrzek był tak głośny, że z góry posypały się kamienie, a parę z nich wpadło w zranione przeze mnie miejsce. Wyciągnęłam nogę z oczodołu Gaava z głuchym mlaśnięciem. Była oblepiona tą samą ciemną, śmierdzącą substancją, co ręka. To definitywnie spowodowało, że stwór wycofał się z powrotem w dół kanionu. Nie poczułam jednak ulgi - rana na boku wydawała się poważna. Nie mogłam jednak dojrzeć tego, jak głęboko ciął potwór. Traciłam powoli dech w piersi, a z rannymi dłońmi ciężko było mi się ruszyć. Jęknęłam cicho, z bólem przesuwając się w stronę kamiennej ściany. A nuż, może udałoby mi się po niej wspiąć..?
   Aczkolwiek moje ręce miały w planach co innego. Postanowiły nagle stracić czucie, tym samym sprawiając, że puściłam gałąź i runęłam w dół. Przynajmniej nie poczułam uderzenia, bo w międzyczasie straciłam przytomność.
Ideolo.

[ Victorio? Trzymajsię, niepuszczajsię~ ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz